ZOBACZ RÓWNIEŻ:
Trasę rozpoczynam w Jurkowie gdzie dojechałem o 3:40 na parking w "centrum". Szybkie przebranie się sprawdzenie czołówki i w drogę. Główne drogi były oświetlone co mnie trochę zdziwiło i oczywiście kościół też musiał się świecić. Na szczęście przed wejściem do lasu zrobiło się naprawdę ciemno i można było podziwiać rozgwieżdżone czyste niebo nad moją głową. Droga od strony Jurkowa jest dość mozolna podchodzimy statecznym tempem niewiele możemy podziwiać. W lesie było wyjątkowo ciepło dopiero wchodząc na parte szczytowe czuć było potwornie silny wiatr. Na szczęście większość drogi znajdowałem się poza jego wpływem. Bardzo obawiałem się o możliwość występowania śniegu. Nie myliłem się. Wchodząc do rezerwatu śniegu było bardzo dużo w dodatku po części zmrożony, wyślizgany. Trawers przez zbocze Mogielicy był bardzo wymagający nie tyle fizycznie co technicznie. Trzeba było dobrze przemyśleć każdy krok, bez raków były problemy z wejściem. Powolutku krok po kroku udało się wdrapać. Gdy byłem szczęśliwy, że wieża jest już blisko, pojawił się kolejny problem. Mega mocny wiatr. Praktycznie niezapowiadany w prognozach w miejscowościach poniżej hulał sobie w najlepsze na szczytach. Wejście na wieżę oznaczało założenie zimowego rynsztunku, zrobienie paru zdjęć i ucieczka w obawie o stan techniczny wieży przy takim wietrze. Sam wierzchołek zdobyłem o 5:27. Z Mogielicy rozpościera się wg mnie najwspanialszy widok na okoliczne wzgórza, pagórki i Tatry. Panorama jest tak zróżnicowana, że nie chce się opuszczać wieży widokowej. Jest to mój nr 1 jeżeli chodzi o widoki dlatego tak chętnie tutaj wracam. Szybki posiłek i ewakuacja z partii szczytowej. Podejście jak i zejście z Mogielicy jest bardzo strome. Jak widać na zdjęciach Jest to wierzchołek bardzo wybitny ze wszystkich stron. Po paru minutach dotarłem na Polanę Strugową. Kolejne miejsce z kapitalnym widokiem, a co ważniejsze było tutaj już bezwietrznie. Znowu można było się rozebrać i delektować widokami. Kolejny etap wędrówki to pokonanie całej długości polany i wejście do lasu, gdzie niebiesko-zółtym szlakiem udałem się w stronę przełęczy pod Małym Krzystonowem. Tutaj zboczyłem ze szlaku w drogę leśną i w ten sposób doszedłem do Półrzeczki. Drogą wracałem do samochodu, aby coś zjeść i przepakować plecak, kolejnym celem był przecież Ćwilin.
Do samochodu dotarłem po 4h i 13 min i w nogach miałem już nieco ponad 15km. Była godzina 8:10 po 20 min przerwy ruszyłem w dalszą wędrówkę. Ćwilin to szczyt, który wchodzi w skład Diademu Polskich Gór ma 1072m wysokości i wejście prowadzi leśną ścieżką.Szlak nie jest trudny, ale za to gorzej oznakowany i jest tutaj sporo miejsc w które można zboczyć. Samo podejście nie jest zbyt strome, las jest urokliwy i można wsłuchiwać się w dźwięki natury. Ostatnie 1500 metrów w śniegu czasami dość gruba warstwa zalegała. Na szczęście śnieg mokry lekko zapadający się nie był jakoś szczególnie trudny do pokonania. Po 1,5h od ruszenia z Jurkowa po raz drugi znalazłem się na szczycie. Szczyt jest de facto bardzo dużą polaną wiec widoczki były wspaniałe. Oczywiście wiatr przeszkadzał w delektowaniu się widokami i odpoczynku. Po chwili trzeba było już wracać. Powrót tą samą trasą bez większych komplikacji. Przed wejściem do lasu jest też piękny widok na okolice.
Podsumowanie:
Przebyta odległość: 23,85km
Czas wędrówki: 7h11min
Suma podejść: 1261m
Godzina wyjazdu: 1:30
Godzina ruszenia na szlak 3:50
Szczytowanie: 5:25
Zejście ze szlaku: 11:05
Powrót: 14:10
Created with WebWave
Zapraszam do kontaktu. Jestem otwarty na propozycje wspólnych wyjazdów. Chętnie też wybiorę się w dowolne miejsce w górach by je później opisać.
Jeżeli masz pytania o jakiś konkretny szlak pisz!!!
Z miłą chęcią spróbuję odpowiedzieć na nurtujące Cię pytania. Ewentualnie pojadę i sprawdzę trudność szlaku za Ciebie :)
Podpowiedź:
Możesz usunąć tę informację włączając Pakiet Premium